poniedziałek, 27 lipca 2015

Przedszkole - uroki socjalizmu.

Syn idzie w tym roku do przedszkola. Oczywiście w socjalizmie przysługuje bezpłatne.
Mieszkam na dużym osiedlu w dużym mieście więc udało się zakwalifikować do przedszkola odległego tylko o 9 km od miejsca zamieszkania. Do innych był gorszy dojazd.
Jako że nie mam w tych rejonach codziennie interesu, trzeba liczyć na dojazdy (bez większych korków - o co raczej trudno) co najmniej 1,5 - 2 godziny.

Licząc po kosztach płacy minimalnej  strata czasu wychodzi 400zł + paliwo 200zł. Tyle szacunkowo, dodatkowo kosztuje "bezpłatne" przedszkole do którego chodzić może mój syn.

Oczywiście takie problemy nie dotyczą różnych warstwy społecznej związanej z partiami czy urzędami. Oni sobie załatwią jak najbliżej i jak najwygodniej, po znajomości. Bo tak to, jak Polska długa i szeroka, działa.

Jeszcze jakby ten system działał tak jak narodowy socjalizm w Szwajcarii ( tam tego tak nie nazywają ale to praktycznie właśnie ten system) czyli w miarę rozsądnie i przemyślanie, można by to jakość znieść, choć to nie jest mój wymarzony ustrój. Można by też po prostu rozdać bony na przedszkola, które zakładałby sobie każdy kto chce. Założę się że do takiego przedszkola miałbym nie więcej niż 200 metrów.

 Ale to co tutaj zrobili (i dotyczy do praktycznie wszystkiego choć większości absurdów już nie zauważamy) kwalifikuje się tylko do powywożenia tych specjalistów w siną dal. Najlepiej do Korei Północnej. Na ich koszt...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz