piątek, 20 lutego 2015

W Polsce już nie tylko Niemiecka propaganda

Wkraczają też Rosjanie ( z sygnałem, nadają z poza Polski) ale nie udają naszych mediów jak Niemcy. Mają od dziś nadawać całodobowo. Takie mają logo:


Od razu skojarzyło mi się to z tym :-)


środa, 18 lutego 2015

Socjo-Korpo czyli oranie tubylcem,



Temat jest na książkę. I nawet wynająłbym jakichś studentów żeby trochę popisali, a ja bym polatał po wydawnictwach i zorganizował kasę na fajerwerkową reklamę, ale mnie nie stać. Zresztą czy tu potrzeba studentów? Hmmmm. Patrząc na trendy księgarskie, a mianowicie coraz częstszą publikację tzw. cegieł zdaje się, że książek już nie piszą w całości ludzie.

Otwieram ostatnio taką cegłę z kryminałem a tam na stronę teksty w stylu „Odkręcam kran z wodą, Zimną bo ta lepiej działa na moją skórę, Szemrzący strumień zgrywa się w unisono z tłumionym dźwiękiem wiertarki zza ściany. Woda rozbryzguje....” I taki śmietnik przez 95% dzieła. Po kiego to ludzie kupują? Ładnie na półkach wygląda? Czy może czytelnicy są po kursach szybkiego czytania i potrzebują dłuższych przecinków między momentami gdzie coś się dzieje? Muszę któregoś dnia to zbadać. Ale na pewno istnieje w Internecie serwis który oferuje autorom wypełniacze do książek:
  • akcja z kranem w łazience, 2 strony – 10$,
  • zachód słońca w wielkim mieście, 3 strony – 18$,
  • wjazd pociągu na stację i rozmyślania autora nad postępem technologicznym, 6 stron – 31$,
  • itp.

I tak autor może sobie poskładać z elementów i szkicu akcji swoją cegłę na 600 stron, pierwszą część trylogii.

W dawnych czasach była jedna konkretna książka – śmietnik składający się z opisów bez akcji – Ulisses Joycea. Teraz wydawców śmiecia jest więcej ale sprytnie dodają też więcej akcji. Niedługo, gdy wszystkie wydawnictwa staną się własnością kilku światowych koncernów w książkach znajdą się tylko wypełniacze i akcja z jednego ze 100 dopuszczonych wzorców. Nie znajdziemy już ani jednej, nie przeżutej przedtem sto razy myśli. Tak na wszelki wypadek, dla spokoju społecznego.

Korporacje i socjalizm,

Państwo powłaziło już bezczelnie z butami we wszystkie aspekty życia. Gdzieś jeszcze tli się stara racjonalizacja, że to dla naszego dobra, ale wierzą w to chyba już jedynie dzieci. Zresztą jak mają nie wierzyć skoro w jedynym dopuszczalnym modelu edukacji – państwowym, państwowi urzędnicy sączą nachalną państwową propagandę. Byłem ostatnio na wywiadówce a tam na sali chemicznej pół ściany zamalowane propagandą związaną z gazami cieplarnianymi i zmianami klimatycznymi. Centralnie, na chama, żeby nikomu nie przyszło do głowy kwestionować nowoczesnych, świeckich dogmatów. A jakby tak wykorzystać szczucie władzy przeciwko kościołom i odwracając pojęcia przekierować nienawiść neoproletariatu przeciwko nowej, ateistycznej euroreligii, hmmmm... :-)

Ale jak na razie socjalizm trzyma się mocno, właśnie między innymi na nauczycielach, które mają pozabezpieczane swoje monopolistyczne interesy i karnie głosują na partie władzy (czy niby opozycji). Trzyma się na lekarzach i farmaceutach, którym też nie można robić konkurencji. Za 100 lat dzieci w szkołach będą się dziwiły dlaczego Państwo ścigało dealerów marihuany a obejmowało czułym monopolem sitwę zachwalaczy i sprzedawców chemicznego badziewia w większości przypadków rujnującego ludziom zdrowie. Trzyma się na prawnikach, mundurowych, osoby z branż regulowanych i wielu innych, którym zapewniono przywileje kosztem niższych warstw społecznych, którym z socjalizmu zostały się tylko obiecanki i niby darmowe usługi pośledniej jakość. Gdyby wprowadzono tu wolny rynek cała ta próżniacza kasta musiałaby zająć się uczciwą robotą. Więc socjalizmu bronić będą do krwi ostatniej.

Drugi filar wyciskania złota z klas niższych to korporacje, w symbiozie zresztą z władzą i wspomnianą wyżej klasą.

Ostatnio spróbowałem coś kupić od korpo. Kontener markowego produktu na miesiąc, bardzo możliwe, że szybko więcej bo to na azjatycki rynek, z założenia chłonny. Korpo w tym kraju nie miała sprzedaży więc wcale by im to nie zaszkodziło. Jak zwykle zresztą spotkałem się z odsyłaniem od Annasza do Kajfasza i oczywiście nagle nie dało się znaleźć kompetentnej osoby do rozmowy. Dla mnie to nie nowość, próbuję tego samego z różnymi produktami od paru lat. Teraz już bardziej dla zabawy i sprawdzenia czy coś się nie zmieniło, bo wiem jak to działa. Gdyby to chodziło o cenę, kwotę minimalną zakupu, ok mogliby mi nie sprzedawać, byłoby to w porządku.

Ale chodzi o coś innego:
KORPORACJE DYSKRYMINUJĄ KUPUJĄCYCH Z UWAGI NA KRYTERIUM SWOJSKOŚCI

I dotyczy to generalnie wszystkich z jakimi miałem do czynienia.

Sprzedają tylko wybranym według swoich, często niejasnych kryteriów. I to też byłoby ok gdyby istniał wolny rynek. Ale nie istnieje. Korporacje załatwiły sobie regulacje, które chronią ich interesy. I co im zrobisz? Będą bezczelnie łupić tubylców bo są zabezpieczeni prawnie.

W skrócie działa to tak:

  • mając miliardowe fundusze korpo zapewniają sobie psychologiczne skojarzenie danego produktu ich marki z zaspokojeniem danej potrzeby (zwykły Kowalski nie może tego zrobić bo nie ma miliardowych funduszy ),
  • załatwiają sobie regulacje blokujące konkurencję (Kowalski nie może zrobić produktu z taką samą nazwą i opakowaniem , nawet już za Chińczyków się biorą próbując tam lobbować za praktykami „antypirackimi”), sprzedają hurtowo tylko temu komu chcą,
  • ogłupiały klient ma do wyboru tylko kilka marek największych koncernów. Przepłaca bo musi. Korpo zgarnia kasę i się rozwija.

Co gorsza takie rozpanoszenie się korpo oprócz usankcjonowania łupienia ludzi, oznacza na przyszłość że nasze życie będzie coraz bardziej upodabniało się do siebie, praca będzie coraz bardziej debilna i będziemy mieli coraz mniej czasu. Już teraz specjalizacja doszła do takiego stopnia, że w większości korpo stanowisk trudno zobaczyć cokolwiek inspirującego czy kreatywnego. Tylko prosta robota, powtarzalna, z ograniczonymi kompetencjami. Jeśli tak dalej pójdzie czeka nas stagnacja i śmierć z nudów lub przepracowania.

Chyba że wcześniej pojawi się jakiś wyłom w dualistycznym świecie Socjo-Korpo i ktoś weźmie sobie wolność nie pytając skorumpowanych liderów opinii o zdanie.


wtorek, 17 lutego 2015

COIEst?


Od pewnego czasu jakoś więcej widzę w mediach więcej reklamy COIE. Może to tylko złudzenie, spowodowane nagłą ekspozycją na prorządowe media.
No ale że zobaczyłem reklamę COIE w Wyborczej od razu postanowiłem sprawdzić kto to dotuje coraz mniej chętnie czytaną propagandę.



No więc wchodzę na ich stronę. Tam z uwagi że okazuje się to być zregionalizowane klikam w “Pomorskie”. Pomorzanie chyba nie lubią wyrzucać kasy w błoto bo tu COIE nie ma. Dobrze, klikam obok – Warmińsko-Mazurskie. Niewiele tu treści, głównie dane kontaktowe, jakieś newsy nie wiadomo dla kogo.

Jako że wszedłem tu zachęcany reklamą o pomocy dla eksporterów wchodzę w zakładkę „Dla eksporterów”. Tu wita mnie wielki napis - „Zobacz możliwości eksportowe województwa warmińsko-mazurskiego” ! No świetnie. Po co mi to jako eksporterowi nie wiem, ale zobaczę. Klikam więc w pobieranie pliku „,Możliwości eksportowe województwa warmińsko-mazurskiego - Katalog eksportowy 2011 „ . Niestety nie dane mi było obejrzeć tego arcydzieła – błąd 404 – nie znaleziono.

No to szukam, kto to robi po co i za ile. Jest na stronie głównej prezentacja. Robi to Ministerstwo Gospodarki. Projekt współfinansowany z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, na lata 2007-2013.Budżet projektu na lata 2009-2015 wynosi 77,8 mln zł
Po za tym w pliku same ogólniki. Więc szukam co konkretnie ma z tego być? Jakieś planowane efekty? Sprzedaż w imieniu firm na prowizji? Jacyś eksperci oprócz tych od pracy w urzędach, samorządach i dotacji?
Można kupić u nich jakieś analizy, ale konia z rzędem temu kto w rozsądnym czasie zrozumie o co tu chodzi ( http://coie.gov.pl/pl/dla-eksporterow/a,16,zakup-analiz-i-badan-rynkowych.html ). Są przewodniki po rynkach ale to już dawno temu robiły ambasady.

Szukam dalej – jest „Księga COIE”, duży plik więc spodziewam się szczegółowych informacji. Dostaję – o identyfikacji wizualnej i logo COIE. Nawet projekt kubka mają. Mają rozmach s...





Czyli jak to zwykle w socjalizmie. Wielkie nic, dla nikogo ale za pieniądze wszystkich. No może sobie jakieś paniusie z urzędów i zaprzyjaźnionych firm pojeżdżą po targach i „poreprezentują”
80 baniek rozdysponowane, a że jakaś kasa może została to „reklamują” to na lewo i prawo dając zarobić prorządowej sitwie.

Za pierwszej komuny Państwo brało się nawet za produkcję butów czego efektem było, że buty generalnie jakieś były, ale w dwóch modelach, nie zawsze i jak ktoś miał mniej standardowy numer to miał problem. Teraz gdy druga komuna, bierze się za finansowanie biznesu, regulowanie każdej błahostki, innowacje i jak w powyższym przykładzie nawet za pomoc w eksporcie, zwiększa to nadzieję że system berliński padnie jeszcze szybciej niż moskiewski. Ekonomii na dłuższą metę nie da się oszukać.

A na koniec cytat (o dziwo z Wyborczej) o tym jak Unia niszczy innowacyjność. Mówi to człowiek wykształcony z doświadczeniem w prowadzeniu biznesów, który wyjechał do USA, rozwijać kolejny (aplikacja na smartfony – Spray)

„Unijne pieniądze niszczą innowacyjność. Wyobraźmy sobie, że rozwijam Spraya w Polsce. Występuję o wsparcie. We wnioskach muszę napisać, jaki mój produkt będzie za rok i jak będzie zarabiał. A skąd mam to wiedzieć, skoro już trzy razy się zmienił? A więc w Polsce Spray byłby pewnie tym, czym miał być na początku - Facebookiem miejsca. I próbowałby zarabiać na reklamowym spamie. Wziąłbym dotację, choć produkt byłby niesprzedawalny. Ja jednak nadal brałbym kolejne transze robiąc dobrą minę i marnując mnóstwo czasu i pieniędzy. To ma być innowacyjność?”










wtorek, 3 lutego 2015

Dostęp do dużych zbiorów danych a wygrywanie na giełdzie

Ciekawa historia i prawdziwa. Pieniądze na niezbyt legalnie zobytych informacjach mogą zarabiać nie tylko wielcy inwestorzy z osobowymi wtykami w kluczowych miejscach ale i drobni, niezależni analitycy. Lub inni spryciarze:

http://zaufanatrzeciastrona.pl/post/przewidywanie-notowan-gieldowych-z-niestandardowymi-zrodlami-danych/

poniedziałek, 2 lutego 2015

Analizy lokalne, lekko zahaczające o TTIP

Ze strony Józefa Darskiego:

http://jozefdarski.pl/7366-putin-rosja-ukraina-polska-unia-europejska-usa-analiza-dr-jerzy-targalski

http://jozefdarski.pl/7365-targowica-zaczela-odnowe

Ciekawe.

Czyli podsumowując i rozszerzając analizę, układ o wolnym handlu USA - UE nam się ślimaczy bo chcieliśmy wciągnąć w orbitę Ukrainę, Putinowi się to nie spodobało i zaczął negocjować na ostro. I dopięcie TTIP się przedłuża.

Z mojej strony nie bardzo ogarniam koncept przejęcia przez Rosję władzy politycznej w Polsce, (no część biznesów jak najbardziej), skoro mieliśmy niemiecką ofensywę majdanową na Ukrainę . Ale może kiedyś dopytam autora.

niedziela, 1 lutego 2015

Nisko-kosztowa nachalność telefoniczno-emailowa. Czyli jak robić biznes gdy nie wymyśla się koła.

Po rozmowie ze znajomym, który, zapewne, łakomiąc się na jakąś ofertę udostępnił swój numer dla celów telemarketingowych i teraz zamęczany jest telefonami (najczęściej od Idea Bank), postanowiłem zerknąć jak się ma ta marka na rynku. Zwłaszcza że i ja Idea Bank i Tax Care (markę tego samego holdingu) kojarzę z ponadprzeciętnej aktywności telemarketingowej i wybitnie częstej reklamy emailowej z przekazem, najdelikatniej mówiąc, mogącym wprowadzić klienta w przekonanie o wiele większej zyskowności oferty niż to jest w rzeczywistości.

No więc zachciało mi się zobaczyć czy taka nisko-kosztowa nachalność telefoniczno-emailowa działa. W takim tradycyjnym biznesie jak bankowość czy księgowość, nie powinno być zbyt dużych możliwości rozwoju. Bank czy księgowość, a wszędzie taki sam rodzaj i poziom usług, znaleźć nie problem. A o długiego czasu takie usługi dostępne są u oferentów online.
Co prawda Idea Bank jest całkiem kreatywne ale najważniejszym elementem przewagi może być właśnie nachalność i przesada w przekazie reklamowym.

Nie prowadziłem badań, poserfowałem tylko po kilkunastu stronach, w tym większość miała informacje z komunikatów prasowych Idea Bank. Ale wygląda na to że biznes się rozwija, jest coraz więcej klientów.

W sumie nic nowego, jazda po bandzie działa.
W naszej kulturze dopuszczalne jest publikowanie reklam, nawet ostra przesada w przekazie (np. w wielu reklamach proszki do prania od 50 lat coraz lepiej piorą i dają bielszą biel niż te konkurencji). W biznesie dopuszczalne jest dzwonienie do klienta z którym się już robi jako-takie interesy, kontakt listowny z potencjalnymi klientami. Natomiast, chodzenie z ofertą po domach, dzwonienie do nieznajomych firm czy osób prywatnych jest uważane za naruszenie norm. I słusznie. Nawet gdy uda się jakoś tam uzyskać zgodę na kontaktowanie się mailowe czy telefoniczne od klienta (wtedy tylko uzyskujemy jakieś tam podstawy prawne do robienia takich akcji). Załóżmy że nagle wszyscy w biznesie wpadają na pomysł żeby obdzwonić i omailować wszystkich ze swoją wspaniałą ofertą? No właśnie.

Dlatego też takie działania mogą przynosić pozytywne skutki. Kiedyś nazywało się to po prostu cwaniactwem. Ale z własnego doświadczenia wiem, że wiele firm wyrabia swój margines zysku dzięki naruszeniom, większym i mniejszym, norm społecznych. To działa, dopóki się nie rozwydrzą i nie zaczną działać na większym stopniu bezczelności. Cwaniactwo powinno być zresztą nauczane w szkołach biznesu, pozwoliłoby to uniknąć wielu przedsiębiorcom uczenia się na własnych błędach przy kontaktach z „doświadczonymi” biznesmenami.

Przy okazji sprawdziłem czyj to biznes. Nie jestem na bieżąco z finansami to nie wiem. Jakby ktoś jeszcze oprócz mnie tego nie wiedział to informuję że to interes (wraz z np. Getin Noble Bankiem) Leszka Czarneckiego. Zaczynał (wg Wikipedii ) od współpracy z SB, potem za późnej komuny został kapitalistą, po 89 wszedł w finanse, a potem już został miliarderem. Kilka lat temu ożenił się z Jolantą Pieńkowską (pewnie też wszyscy oprócz mnie o tym wiedzą :-) ) – kiedyś prezenterką TVP, obecnie TVN. Jako że podczas popełniania tego wpisu, w telewizorze właśnie mam serial o Borgiach (rodzina papieska) jakoś mi się nasuwają skojarzenia o łączeniu dynastii, małżeństwach politycznych i takietam.

Jak nie pójdę do psychiatry, to zwariuję w tym kraju. Wszystko mi się kojarzy.
Jak żyć Premiero! Jak żyć?

PS. Jeszcze tak historycznie, z własnego doświadczenia. Pomysł żeby nagle stosować agresywną sprzedaż, obdzwaniać Bóg wie kogo, zatrudnić sprzedawców którzy zdziałają cuda i opchną towar to zwykle był ostatni pomysł zarządu przed upadkiem firmy. Oczywiście jeśli chodzi o w miarę poważne firmy, nie o sprzedawców drogocennych garnków czy cudownej pościeli z wełny. 
W ostatnich latach jednak takie "techniki" marketingu stosowane są coraz częściej jako pełnoprawna technika sprzedaży. Czasem to zyskowne ale wiocha.