I dla kogo te organizacje pracują? Śmiem przypuszczać, że nie dla obywateli skoro Ci nie chcą ich wspomóc datkami. Można by przeanalizować ludzi w NGO w najmniejszych miastach i wyszłoby to samo. Powiązania kasy budżetowej i grup interesów z ludźmi NGO i dodatkowo mieszające się to wszystko z mediami.
Niezły doktorat można by z tego zrobić ale nauka w Polsce nie zajmuje się dotykaniem ciekawych tematów, woli za to mieszać łyżeczką w herbacie bez dodawania cukru: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,409920,ruszaja-prace-nad-zalozeniami-nowego-prawa-o-szkolnictwie-wyzszym.html, byleby nic się nie zmieniło.
Dodatkowo, oprócz NGOsów mamy nowy, diaboliczny pomysł władzy, czyli budżety obywatelskie, o których już pisałem: ( http://transatlantycki.blogspot.com/2015/10/budzet-obywatelski-kradziez-zuchwaa-z.html) . Polega to na oddawaniu części podatków ludziom, a raczej do zagospodarowania nowo tworzonym klikom. Przy tych BO pojawiają się tzw. lokalni liderzy (najczęściej powiązani z dotychczasowymi elitami) i tworzą jakieś projekty na które obywatele nie chcą zwykle dawać swojej kasy. Jak już ci liderzy poczują frukta liderowania i dopływu pieniędzy, to łatwiej postuluje im się o nowe środki na „aktywność obywatelską” I władza ma za drobną marchewkę nowych pomagierów. Jednym słowem syf, neokomuna i korporacje które gdzieś tam w tle zacierają rączki.
A zmęczonym tym wszystkim śpieszę donieść że Australia, której władze idą wbrew socjalistycznym modom, więc może tam będzie jakaś nadzieja, po 1 lipca opublikuje nową listę poszukiwanych zawodów:
https://www.border.gov.au/Trav/Work/Work/Skills-assessment-and-assessing-authorities/skilled-occupations-lists
PS. Żeby było konstruktywnie to propozycja, jak już musi być ten socjalizm: Niech Państwo dołoży do jakiegokolwiek projektu drugie tyle (10%, 1%, cokolwiek z tego) co organizator zebrał z nieprzymuszonych wpłat obywateli. I będzie wola ludu i socjalizm, a nie ciągnięcie ustawionych z rządowego, unijnego, itd. cyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz