niedziela, 12 czerwca 2016

Sprzedawcy na urzędzie, czyli ile NFZ bierze za reklamę?

Z TTIP już się ruszyło, temat pojawia się w mediach ogólnopolskich, choć Morawiecki z innymi urzędnikami na pytania na ten temat odpowiadają w konwencji "będzie Pan zadowolony" i nikt ich nie przyciska. Może po zakupie akcji Agory przez Sorosa ruszy też dyskusja i wnikanie w NGO. Więc, zabrano mi zabawki i chyba trzeba zmienić leitmotiv tego bloga. A może by medycyna? :-)

U lekarza byłem z dzieckiem. Znowu. Chroniczna dolegliwość, ciągnie się od dwóch lat. Żona mnie wysłała bo wierzy chyba w cudowną moc NFZ. Coś w tym faktycznie jest. Kiedyś wydawało mi się że jestem chory, a po wizycie u lekarza mi wszystko przeszło, nawet nie odebrałem wyników badań, które mi zlecił. Sęk w tym że nie zawsze to tak dobrze działa.
No i wróciłem od lekarza. Z dwiema kartkami w ręku, receptą i notatką dotyczącą dawkowania. Notatka napisana na reklamie jakiegoś syropu, a recepta z wypisanymi, jak byk, markami farmaceutyków. I tak się zastanawiam na jakiej zasadzie lekarze opłacani z NFZ zajmują się reklamą określonych marek farmaceutycznych? Sprawdziłem jeden z brandów na recepcie i okazało się że na rynku jest kilkanaście marek z tą samą substancją. Więc na jakiej podstawie lekarz reklamuje jedną, wybraną?
To jest czysta sprzedaż więc chyba zapytam NFZ o to dlaczego jawnie zajmuje się reklamą określonych firm farmaceutycznych i ile z tej aktywności zasila kasę tej organizacji. Bo chyba nie bawią się w reklamę za darmo?

Ale w zasadzie to chciałem opisać to na jakiej zasadzie leczy i bada się pacjenta. Najlepiej oddaje to scenka w której feldkurat Otto Katz wysyła Szwejka po poświęcony olej:

— Potrzeba nam więc oleju poświęconego przez biskupa. Daję wam dziesięć koron na butelkę takiego oleju. W intendenturze wojskowej go nie mają.
Szwejk był w kilku drogeriach, a gdy wyrażał życzenie: „Proszę buteleczkę oleju poświęcanego przez biskupa” — jedni wybuchali śmiechem, inni ze strachu chowali się pod kontuarem. Szwejk zachowywał przy tym wielką powagę.
Postanowił próbować szczęścia w aptekach. Z pierwszej kazano laborantowi wyrzucić go za drzwi. W drugiej chciano telefonować po pogotowie ratunkowe, w trzeciej zaś powiedział mu prowizor, że firma „Polak” przy ulicy Długiej, handel olejami i farbami, z pewnością będzie miała żądany olej na składzie.
Firma „Polak” przy ulicy Długiej była naprawdę bardzo ruchliwa. Nie pozwoliła odejść żadnemu klientowi nie zaspokoiwszy w pełni jego życzeń. Jeśli ktoś życzył sobie balsamu kopaiwowego, nalali mu do butelki terpentyny i też było dobrze.
Gdy Szwejk wszedł do sklepu i zażądał za dziesięć koron oleju poświęcanego przez biskupa, szef rzekł do subiekta:
— Niech pan mu naleje, panie Tauchen, dziesięć deka oleju konopnego, numer trzeci.
A subiekt zawijając butelkę w papier rzekł do Szwejka czysto po kupiecku:
Pierwszy gatunek. Gdyby pan potrzebował pędzli, lakieru, pokostu, prosimy zwrócić się do nas. Obsłużymy pana rzetelnie.

Podobnie jak w firmie Polak niestety często wygląda to u lekarza. Zleci badania jakie może i ma akurat do wykorzystania, zapisze na receptę co mu tam akurat świta i cześć. Jak nie pomoże to zapraszamy ponownie na eksperymenty farmaceutyczne. Jeszcze pierwsza próba, ok, ekonomia, wiadomo że NFZ bogaty nie jest. Ale tak po dwóch latach dolegliwości, odwiedzinach specjalistów, a nawet szpitala, pacjent ma chyba prawo żeby NFZ spróbował dojść co to jest? A jak nie to po prostu niech się oficjalnie określi że się nie da i będzie miał spokój. Ale nie, zabawa trwa nadal. Nauczony doświadczeniem starszych zasugerowałem lekarzowi co to może być, ale nie podjął tropu (ekonomia?).

W związku z tym polecałbym NFZ poczynienie kroków które przyniesą im oszczędności i być może pozwą im zająć się pacjentami na serio. Badania wykazują że sztuczna inteligencja (AI) jest w diagnostyce skuteczniejsza od lekarzy ( http://www.computerworld.com/article/2494918/healthcare-it/ai-found-better-than-doctors-at-diagnosing--treating-patients.html ). Jeśli Morawiecki chce coś innowacyjnego zrobić to zamiast samochodów elektrycznych (wynalazek z XIX wieku) niech rozwija AI. Większość lekarzy to po prostu sprzedawcy farmaceutyków i można ich, z korzyścią dla ludzi, pozbawić tej funkcji. Może wtedy zajmą się czymś pożytecznym – może badaniami bo z postępami medycyny jest dość krucho.
Niedawno wniknąłem w prawidłowość leczenia migotania przedsionków u członka mojej rodziny. Faktycznie leczenie zgodne było ze standardami, ale co mnie zdziwiło, moje poszukiwania przyczyny objawów tegoż szybko zostało zastopowane dotarciem do badań w których po prostu stwierdzono, że nie wiadomo dlaczego jakiś tam nerw jest nieprawidłowo pobudzany. I po weryfikacji rzeczywiście okazało się że to jest ostateczne stwierdzenie światowej medycyny. Jest to dla mnie tak nieprawdopodobne, że aż aktywują mi się przysadkowe centra kreacji teorii spiskowych ;-) Te same które każą mi się dziwić że nie odkryto jeszcze sposobu osiągnięcia nieśmiertelności. Śmierć jednostek jako element napędzający rozwój gatunku nie jest już nam potrzebny. A tymczasem umieramy jeden po drugim.

Są działania medyczne których nie powierzyłbym na razie autonomicznym robotom – ratowanie życia w trybie nagłym, chirurgia ale resztę powoli można zacząć automatyzować. Jasne że wielu ludziom potrzebny jest kontakt z szamanem-człowiekiem i rzeczywiście, mierzalnie im to pomaga. I niech taka możliwość zostanie ale w wielu aspektach powinniśmy iść do przodu. Nie powinniśmy pozwolić na okopanie się w rozwiązaniach z ubiegłego wieku tylko dlatego że niektóre grupy są zbyt silne aby dotknąć ich interesów. W Polsce lobbyści mogą się kontaktować z urzędnikami bez pozostawienia z tych kontaktów żadnych informacji w rejestrach. Mówiąc krótko – robią co chcą. I stąd w dużej mierze mamy dziwny, archaiczny system ze sprzedawcami leków, opłacanymi przez podatnika i udających lekarzy. To nie tylko nieopłacalne ale w bardzo wielu przypadkach szkodliwe dla zdrowia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz