Niemiecki portal dla Polaków znowu straszy. Tym razem wojną dyplomatyczną (http://m.onet.pl/wiadomosci/kraj,lw4541). Straszy piórem Krzysztofa Raka, czyli osoby nie związanej z typową propagandą jak osławieni korespondenci zagraniczni piszący dla pism zachodnich a związani z wyborczą, itp. Pan Rak pisze dla Nowej Konfederacji i Ośrodka Analiz Strategicznych, a że prezentuje stanowisko tzw, racjonalne to Niemcom się musiało spodobać i wrzucili to do siebie.
Czym wyraża się stanowisko racjonalne? Ano jest to bardziej szczegółowe rozwinięcie staropolskiego (lub całkiem gimbusowego) powiedzenia „wyżej dupy nie podskoczysz”.
Pan Rak słusznie prawi że jesteśmy tak właściwie słabi i Niemcom ( a także ich sojusznikom – USA) rady nie damy. Nie ma racji? Niby ma. A jakie są konsekwencje tego rodzaju myślenia. Prosta sprawa – jesteś zależny i słaby to nie kombinuj bo źle skończysz.
Jako że osobom, który po raz pierwszy odwiedziły ten blog już powoli rysuje się prostackość mojego wywodu to aby utwierdzić je w przekonaniu że nie warto czytać dalej, dodam że jestem człowiekiem który nie dość, że twierdzi, że rozwalenie naszego TU w Smoleńsku największą korzyść przyniosło Niemcom, to jeszcze pracował w dużej niemieckiej firmie, hołubionej przez nasze lokalnej władze, szanowanej a jednocześnie fatalnie zarządzanej i zbankrutowanej przez jawne przekręty niemieckiego zarządu (chyba nawet za to siedzieli). No więc prawdopodobnie co do Niemiec jestem nieco uprzedzony.
No to teraz o tym dlaczego Pana Raka nie słuchać. Jak dowodził kiedyś Nietzsche prawdziwej kultury nigdy nie wytworzą ludzie opłacani ze skarbu państwa. Wygoda związana z etatem nie budzi napięcia twórczego i nie pozwala na eksperymenty. Przypuszczam że podobnie może być z polityką. Ciepełko stanowisk, lub nadzieja na nie sprawiać będzie że nasze postępowanie będzie zachowawcze. Zwykła obrona Status Quo. Dotyczy to zarówno polityków jak i doradców, analityków, strategów. Nietzsche żył w czasach istnienia Związku Niemieckiego i Monarchii Austro-węgierskiej i jeżeli porównamy mapy z tamtego czasu do dzisiejszych zobaczymy że wiele rzeczy da się zrobić. I że w krótkim okresie wszystko może się zmienić.
Jeżeli chcemy coś zmienić to nie słuchajmy tych których życie osobiste zależy od przetrwania obecnego systemu w teraźniejszej czy lekko zmodyfikowanej formie. Ostatnio w świątecznej uczty książkowej powtórzyłem sobie „Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza” a politycy powinni takie rzeczy sobie co jakiś czas studiować w poszerzonym zakresie (np. klasyków wymienionych tu https://www.usosweb.uj.edu.pl/kontroler.php?_action=actionx:katalog2/przedmioty/pokazPrzedmiot(prz_kod:WSM.INP-BDM-6 ), nie słuchając pochlebców i pieczeniarzy na stanowiskach doradców.
Generalnie zmierzam do tego żeby jednak walić w Niemców skoro oni koniecznie chcą z nami wojenki. Styl na „uszy po sobie” był za PO i rezultaty mamy opłakane. Zresztą niewiele mamy do stracenia. Kto nie wie o co chodzi niech weźmie spisy setek największych firm w Polsce i sprawdzi czyj to kapitał. Czy też popyta dla kogo fabryki robią . Dla Niemca ( Niemca symbolicznego bo często to Francuz, Szwed, Anglik, itp.). Niemiec ma to tak ustawione że kładzie na to swoje logo i zgarnia lwią część zysku. W świecie gdzie zarabiają Marki – my mamy praktycznie zakaz na konkurowanie swoimi markami i przymus zakupu marek zachodnich. Mechanizm jest dość złożony psychologiczno-policyjny i nikt tego nie chce wyjaśniać w „publicznych” mediach. W każdym bądź razie trzeba zacząć w tego Niemca walić. Skoro sami się proszą.
No więc garść pomysłów na to jak to zrobić. Praktycznie to uzupełnienie do jednego z poprzednich tekstów na blogu ( http://transatlantycki.blogspot.com/2015/11/korpo-swieta-krowa-zrobmy-z-niej-woowine.html).
Dotacje – duża część tego idzie na wspomaganie firm zajmujących się podprodukcją dla zagranicy. Czyli na wzmocnienie przewagi konkurencyjnej gigantów. Nie da się raczej za bardzo selektywnie tego odciąć. W zasadzie najsensowniej było by zrzeczenie się wszelkiego finansowania z UE i zaprzestanie wnoszenia większości składek. Mechanizm tu jest taki że płacą wszyscy obywatele a zwrotnie kasa idzie do zachodnich grup interesów i miejscowych kacyków. To po prostu środek na zwiększenie dominacji skorumpowanej władzy polityczno-biznesowej nad obywatelem. Jak sobie jakaś firma robi jako podwykonawca dla Niemca i udaje się jej to bez środków publicznych to super. Ale pozostałe powinien odwiedzać jakiś centralny organ który za wyciąganie rąk po kasę czy ułatwienia powinien im zrobić taki sajgon kontrolny, że następnym razem pomyślą. Zapewniam że w Polsce to akurat potrafimy robić doskonale i dodatkowe szkolenia z Rossielchoznadzoru nie będą potrzebne. Tylko musi to robić organ centralny bo lokalnie te firmy są doskonalne dogadane z miejscowymi władzami. Niech kasa dla Polski idzie do naszych firm. Rewolucja, nieprawdaż?
Jak trzasnąć z zachodnie markety? Podatek sobie odbiją, ale można kreatywnie. Np. Lidl bezczelnie nie umieszcza adresu fabryki na opakowaniu. Czy to problem zrobić prawo, które wprowadza taki obowiązek? Jeżeli UE już nas rozłożyła na łopatki na tym polu to jakąś dziurę da się znaleźć. Samorządy będą mogły ograniczać liczbę sklepów monopolowych. No to wprowadzamy przepis że nie można sprzedawać alkoholu 200m od sprzedaży chleb czy warzyw. Czy podobnie kreatywnie. Po to chyba kształcimy prawników, żeby sobie takie jaja z logiki robili, czyż nie?
O tym żeby przymykać oko na podróbki, pisałem. Ale można jeszcze Niemców powkurzać pomagając Azjatom w zrobieniu u nasz fabryk alternatywnych części zamiennych do samochodów. Itd, itp.
Podstawową sprawą jednak pozostaje zniesienie przywilejów dla bankowców i korporacji.
Ci pierwsi nie powinni mieć możliwości żerowania. Bank powinien móc założyć sobie każdy a jak się nie da to musimy zacząć tworzyć banki spółdzielcze jak za zaborów. A wpisywanie sobie przez korpo takich przepisów do regulacji jakie sobie zażyczą to już jakiś standard.Żadne przepisy wprowadzane przez korpo nie powinny dotykać nikogo zarabiającego mniej niż 1 000 000 rocznie, tak dla zasady. Niech tworzą przepisy dla siebie a nie takie wykańczające słabszą konkurencję.
Oczywiście będę się próbowali odegrać jak mogą, ale że bez kompleksów niszczą nas od dłuższego czasu nie powinniśmy się tym za bardzo przejmować. Trzeba będzie pomyśleć o innych rynkach. W tym celu należy od razu zamknąć wszystkie rządowe projekty „wspierania przedsiębiorczości” czy „pomocy w eksporcie” dzięki temu zlikwidujemy część nieuczciwej przewagi firm zbliżonych do tzw. koryta i pozwolimy na w miarę wolną konkurencję. Znajdowanie nowych rynków, czy eksport nie jest żadnym problemem. Szanse pojawiają się w każdej chwili, wszędzie. Wystarczy tylko zacząć szukać. Z języków właściwie wystarczy angielski. Np. z pewnego źródła mam informację że wkrótce Korea Północna będzie się otwierać i szukać partnerów biznesowych. Że to bandyci? A Chińczycy 20 lat temu to kto to był? Zresztą teraz też w niektórych obszarach praw człowieka mają nie lepiej niż kiedyś, ale że to już znacząca potęga to ciiiiii.
Tak więc życzę Wesołego Walenia w Niemca w 2016. Jak Kuba Bogu...
Oni cały czas widzą nas jak na załączonym obrazku. Jako małego koguta u stóp potęg, nie orła. Nie odbiega to niestety od rzeczywistości. A my mamy potencjał żeby stać się orłem, trzeba tylko zacząć działać na polach innych niż propaganda i dyplomacja. Trzeba zacząć działać w realu.
Czym wyraża się stanowisko racjonalne? Ano jest to bardziej szczegółowe rozwinięcie staropolskiego (lub całkiem gimbusowego) powiedzenia „wyżej dupy nie podskoczysz”.
Pan Rak słusznie prawi że jesteśmy tak właściwie słabi i Niemcom ( a także ich sojusznikom – USA) rady nie damy. Nie ma racji? Niby ma. A jakie są konsekwencje tego rodzaju myślenia. Prosta sprawa – jesteś zależny i słaby to nie kombinuj bo źle skończysz.
Jako że osobom, który po raz pierwszy odwiedziły ten blog już powoli rysuje się prostackość mojego wywodu to aby utwierdzić je w przekonaniu że nie warto czytać dalej, dodam że jestem człowiekiem który nie dość, że twierdzi, że rozwalenie naszego TU w Smoleńsku największą korzyść przyniosło Niemcom, to jeszcze pracował w dużej niemieckiej firmie, hołubionej przez nasze lokalnej władze, szanowanej a jednocześnie fatalnie zarządzanej i zbankrutowanej przez jawne przekręty niemieckiego zarządu (chyba nawet za to siedzieli). No więc prawdopodobnie co do Niemiec jestem nieco uprzedzony.
No to teraz o tym dlaczego Pana Raka nie słuchać. Jak dowodził kiedyś Nietzsche prawdziwej kultury nigdy nie wytworzą ludzie opłacani ze skarbu państwa. Wygoda związana z etatem nie budzi napięcia twórczego i nie pozwala na eksperymenty. Przypuszczam że podobnie może być z polityką. Ciepełko stanowisk, lub nadzieja na nie sprawiać będzie że nasze postępowanie będzie zachowawcze. Zwykła obrona Status Quo. Dotyczy to zarówno polityków jak i doradców, analityków, strategów. Nietzsche żył w czasach istnienia Związku Niemieckiego i Monarchii Austro-węgierskiej i jeżeli porównamy mapy z tamtego czasu do dzisiejszych zobaczymy że wiele rzeczy da się zrobić. I że w krótkim okresie wszystko może się zmienić.
Jeżeli chcemy coś zmienić to nie słuchajmy tych których życie osobiste zależy od przetrwania obecnego systemu w teraźniejszej czy lekko zmodyfikowanej formie. Ostatnio w świątecznej uczty książkowej powtórzyłem sobie „Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza” a politycy powinni takie rzeczy sobie co jakiś czas studiować w poszerzonym zakresie (np. klasyków wymienionych tu https://www.usosweb.uj.edu.pl/kontroler.php?_action=actionx:katalog2/przedmioty/pokazPrzedmiot(prz_kod:WSM.INP-BDM-6 ), nie słuchając pochlebców i pieczeniarzy na stanowiskach doradców.
Generalnie zmierzam do tego żeby jednak walić w Niemców skoro oni koniecznie chcą z nami wojenki. Styl na „uszy po sobie” był za PO i rezultaty mamy opłakane. Zresztą niewiele mamy do stracenia. Kto nie wie o co chodzi niech weźmie spisy setek największych firm w Polsce i sprawdzi czyj to kapitał. Czy też popyta dla kogo fabryki robią . Dla Niemca ( Niemca symbolicznego bo często to Francuz, Szwed, Anglik, itp.). Niemiec ma to tak ustawione że kładzie na to swoje logo i zgarnia lwią część zysku. W świecie gdzie zarabiają Marki – my mamy praktycznie zakaz na konkurowanie swoimi markami i przymus zakupu marek zachodnich. Mechanizm jest dość złożony psychologiczno-policyjny i nikt tego nie chce wyjaśniać w „publicznych” mediach. W każdym bądź razie trzeba zacząć w tego Niemca walić. Skoro sami się proszą.
No więc garść pomysłów na to jak to zrobić. Praktycznie to uzupełnienie do jednego z poprzednich tekstów na blogu ( http://transatlantycki.blogspot.com/2015/11/korpo-swieta-krowa-zrobmy-z-niej-woowine.html).
Dotacje – duża część tego idzie na wspomaganie firm zajmujących się podprodukcją dla zagranicy. Czyli na wzmocnienie przewagi konkurencyjnej gigantów. Nie da się raczej za bardzo selektywnie tego odciąć. W zasadzie najsensowniej było by zrzeczenie się wszelkiego finansowania z UE i zaprzestanie wnoszenia większości składek. Mechanizm tu jest taki że płacą wszyscy obywatele a zwrotnie kasa idzie do zachodnich grup interesów i miejscowych kacyków. To po prostu środek na zwiększenie dominacji skorumpowanej władzy polityczno-biznesowej nad obywatelem. Jak sobie jakaś firma robi jako podwykonawca dla Niemca i udaje się jej to bez środków publicznych to super. Ale pozostałe powinien odwiedzać jakiś centralny organ który za wyciąganie rąk po kasę czy ułatwienia powinien im zrobić taki sajgon kontrolny, że następnym razem pomyślą. Zapewniam że w Polsce to akurat potrafimy robić doskonale i dodatkowe szkolenia z Rossielchoznadzoru nie będą potrzebne. Tylko musi to robić organ centralny bo lokalnie te firmy są doskonalne dogadane z miejscowymi władzami. Niech kasa dla Polski idzie do naszych firm. Rewolucja, nieprawdaż?
Jak trzasnąć z zachodnie markety? Podatek sobie odbiją, ale można kreatywnie. Np. Lidl bezczelnie nie umieszcza adresu fabryki na opakowaniu. Czy to problem zrobić prawo, które wprowadza taki obowiązek? Jeżeli UE już nas rozłożyła na łopatki na tym polu to jakąś dziurę da się znaleźć. Samorządy będą mogły ograniczać liczbę sklepów monopolowych. No to wprowadzamy przepis że nie można sprzedawać alkoholu 200m od sprzedaży chleb czy warzyw. Czy podobnie kreatywnie. Po to chyba kształcimy prawników, żeby sobie takie jaja z logiki robili, czyż nie?
O tym żeby przymykać oko na podróbki, pisałem. Ale można jeszcze Niemców powkurzać pomagając Azjatom w zrobieniu u nasz fabryk alternatywnych części zamiennych do samochodów. Itd, itp.
Podstawową sprawą jednak pozostaje zniesienie przywilejów dla bankowców i korporacji.
Ci pierwsi nie powinni mieć możliwości żerowania. Bank powinien móc założyć sobie każdy a jak się nie da to musimy zacząć tworzyć banki spółdzielcze jak za zaborów. A wpisywanie sobie przez korpo takich przepisów do regulacji jakie sobie zażyczą to już jakiś standard.Żadne przepisy wprowadzane przez korpo nie powinny dotykać nikogo zarabiającego mniej niż 1 000 000 rocznie, tak dla zasady. Niech tworzą przepisy dla siebie a nie takie wykańczające słabszą konkurencję.
Oczywiście będę się próbowali odegrać jak mogą, ale że bez kompleksów niszczą nas od dłuższego czasu nie powinniśmy się tym za bardzo przejmować. Trzeba będzie pomyśleć o innych rynkach. W tym celu należy od razu zamknąć wszystkie rządowe projekty „wspierania przedsiębiorczości” czy „pomocy w eksporcie” dzięki temu zlikwidujemy część nieuczciwej przewagi firm zbliżonych do tzw. koryta i pozwolimy na w miarę wolną konkurencję. Znajdowanie nowych rynków, czy eksport nie jest żadnym problemem. Szanse pojawiają się w każdej chwili, wszędzie. Wystarczy tylko zacząć szukać. Z języków właściwie wystarczy angielski. Np. z pewnego źródła mam informację że wkrótce Korea Północna będzie się otwierać i szukać partnerów biznesowych. Że to bandyci? A Chińczycy 20 lat temu to kto to był? Zresztą teraz też w niektórych obszarach praw człowieka mają nie lepiej niż kiedyś, ale że to już znacząca potęga to ciiiiii.
Tak więc życzę Wesołego Walenia w Niemca w 2016. Jak Kuba Bogu...
Oni cały czas widzą nas jak na załączonym obrazku. Jako małego koguta u stóp potęg, nie orła. Nie odbiega to niestety od rzeczywistości. A my mamy potencjał żeby stać się orłem, trzeba tylko zacząć działać na polach innych niż propaganda i dyplomacja. Trzeba zacząć działać w realu.
Może to wpis z przed miesiąca ale ostatnio tu nie zaglądałem,a myślę, że warto sprostować.
OdpowiedzUsuńO ile do samego wpisu nie mam uwag to okładka na dole przedstawia zupełnie inną historię.
Na tym obrazku Polska to właśnie orzeł (jakie mocarstwo na wschód od Niemiec mógłby symbolizować BIAŁY orzeł?).
Krzykliwy kogucik to francuz, który według opisu próbuje przeszkadzać w rozmowach o pokoju w Europie.
To gazeta z 1934, w styczniu tego roku Polska i Niemcy podpisały deklarację o niestosowaniu przemocy,co mocno zirytowało naszych sojuszników . Piłsudski wobec nie pewnej Francji próbował ułożyć się z niemcami,a Hitler myślał o sojuszu antyradzieckim stąd wstrzymanie antypolskiej propagandy i takie obrazki w gazetach.
Oczywiście nie znaczy to żeby diagnoza stosunku Niemiec do nas była nie trafna, ale jak widać jak jest interes to potrafią słodzić ( ten nasz orzeł to nawet niewiele mniejszy:)
Faktycznie. :-) Nie zagłębiłem się w kontekst z tamtych czasów stąd taka dość żenująca pomyłka w interpretacji okładki. Dziękuję za informację.
OdpowiedzUsuń